Z Puerto ruszylismy trzy osobowa grupa do Rio Grande (tak to to Rio i nie robi wrazenia...) . Pozniej taxi na wybrzeze i lodka przez park narodowy i jestesmy w mautkiej wiosce namiotowo-rybackiej (bardziej rybackiej). Raj z wielkimi falami , pysznym jedzeniem , wolnym inernetem , milymi ludzmi i generalna taniocha! No i jedna z piekniejszych rzeczy na Swiecie fluorescencyjny plankton w lagunie (plywsz w nocy i swiecisz). Polecam kazdemu!
Pelikany sa wszedzie!
Regalito (esp. prezencik) - pies gospodarza dosc upierdliwy tak jak jego setka kolegow z podworka...
Zdjecie sredniej jakosci, ale widok byl niesamowity! To ta laguna.
Fauna imponuje!
Widoki z namiotu.
Popularny trunek choc nie tak jakby moglo sie wydawac!
Nasze lokum.
Internet...
Krokodyle zoo.
Pacyfik-Irlandia-Meksyk-Polska-Checkahua
Zachod...
Po kilku dniach udalismy sie do Puerto Escondido i pozniej kazdy pojechal w swoja strone Andy do San Cristobal, Asseneth do Meksyku a ja do Acapulco. Opis zaraz.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz